Artykuły (2): tin71. Grzybki koronawirusowe (A)
Zawirowania turystyczne sprawiły że z wrześniowego (podobno obfitego) wysypu grzybków Roweromaniak skorzystać nie mógł, tym chętniej jeździł więc do lasu w październiku, pomimo szeregu bezsensownych utrudnień, jakie wprowadził rząd podobno w ramach walki z koronawirusem, z których szczególnie uciążliwy był dla Roweromaniaka obowiązek jazdy na rowerze w maseczce również na pustej szosie i w padającym deszczu. Szczęściem spora ilość grzybów rekompensowała Roweromaniakowi zarówno niedogodności koronawirusowe jak też sprzętowe awarie zdarzające się podczas jazdy.
Biwaczek z przypadku
Wrzesień roku 2020 upłynął Roweromaniakowi na wojażach autobusowych międzynarodowych, wskutek czego nie był już od dłuższego czasu w lesie ani na spacerku, ani pozbierać małe co nieco grzybków, musiał więc błąd ten naprawić. Koronawirus, co właśnie w Wielkiej Polsce się rozpanoszył wykluczył wspomaganie baną, musiał więc Roweromaniak wybrać lasy nieodległe, a przy tym dość spore gdyż tłoku nie lubi. Wybór padł na nieczęsto odwiedzany rejon Grodzisk - Nowy Tomyśl, a po spojrzeniu na mapę skonkretyzował się w pomyśle wyjazdu do Porażyna. Korzystając z elektromapy zaprojektował sobie Roweromaniak trasę nieomal całkowicie omijającą drogi krajowe. W poprzednich dniach lało sakramencko więc spodziewawszy się nielichego błocka wyrychtował był Roweromaniak nieużywanego od ponad dwóch lat górala i wyruszył. Po drodze zmienił nieco trasę aby odwiedzić dawno niewidziane Źródełko Żarnowieckie, minął bokiem Buk, dojechał do Opalenicy i zdecydował się przenocować przy tak zwanym wigwamie znajdującym się niedaleko porażyńskiego pałacu. Roweromaniak pamiętał drogę do wigwamu z poprzednich wyjazdów (spał tam niegdyś), jednak drobna awaria mocowania sakw rowerowych opóźniła jazdę tak, że w lesie znalazł się dopiero podczas zapadającego zmierzchu. Ponieważ naprawa awarii wymagała wypakowania większości przewożonych klunkrów Roweromaniak zdecydował się zatrzymać przy napotkanej wiacie turystycznej, usunąć awarię, zjeść coś i dopiero później szukać noclegu. Trwało to wszystko ze dwie godziny i Roweromaniak miał okazję zauważyć, że skrzyżowanie w środku lasu, przy którym stała wiata, jest całkiem ruchliwe i na biwaczek niezbyt dogodne. W czasie obiadku zaczął kropić deszcz, zrobiło się też zupełnie ciemno. Nie mając ochoty moknąć i nie będąc pewnym odnalezienia po nocy drogi do wigwamu postanowił Roweromaniak przespać się pod zadaszoną wiatą, co też uczynił. Zgodnie z wcześniejszymi obserwacjami nocleg był zakłócany światłami i hałasem blachosmrodów, z których jeden nawet zatrzymał się świecąc reflektorami prosto w namiot. Kierowca chyba nie wierzył własnym patrzałkom: sysun odjechał dopiero po dłuższej chwili.
Podjęta niechętnie decyzja o pozostaniu przy wiacie okazała się wyjątkowo trafna: gdy Roweromaniak odnalazł na drugi dzień miejsce wigwamu okazało się, iż tenże zdemontowano pozostawiając jedynie wybetonowany plac z obmurowanym miejscem na ognisko pośrodku[1].
Biwaczek nad Mogilnicą Środkową
Dzień po niezbyt ciekawym biwaczku wstał całkiem przyjemny i cieplusi umilając Roweromaniakowi poszukiwania (niezbyt intensywne) grzybków, których w okolicy okazało się być całkiem sporo, sów (kani) zaś wręcz zatrzęsienie takie, iż niebawem przestał je Roweromaniak zbierać z braku możliwości zabrania ze sobą i przejedzenia nawet przy pomocy rodziny i sąsiadów. Wczesnym popołudniem po odnalezieniu miejsca po rozebranym wigwamie, gdzie w planie było ugotowanie obiadku, uznał Roweromaniak, że lasu ma chilowo dosyć i że pora udać się w stronę domu aby nazajutrz mieć krótszą drogę do pokonania. Mapa pokazała, że wyboru miejsc na nocleg zbyt wielkiego nie ma i po krótkich deliberacjach Roweromaniak zdecydował się poszukać schronienia na łąkach i polach w pobliżu rzeczki Mogilnicy Środkowej, na wschód od Opalenicy, w pobliżu wsi Kozłowo. I znalazł, chociaż pewnym problemem było poszukanie takiego terenu, na którym można by było nie tylko rozbić namiocik, lecz również oprzeć bicykl o jakąś solidną podporę i to w obok namiotu, nie zaś kilometr dalej. Wybrane noclegowisko nie było idealne: widać było latarnie uliczne i samochody na lokalnej szosie, ziemia była pełna nierówności w rodzaju świerzych kretowisk, jednak okazało się znacznie wygodniejsze od zadaszonego i równego biwakowiska z nocy poprzedniej. Wieczorem ruch zamarł nieomal zupełnie więc blachosmrody nie przeszkadzały zbytnio, latarnie były na tyle odległe, że ich światło tylko w niewielkim stopniu rozpraszało mrok, temperatura okazała się być powyżej punktu rosy więc namiocik był rano suchy. Dokuczliwych owadów też nie było i tylko siusiu obudziło Roweromaniaka około szóstej nad ranem.
[Data utworzenia: 18 grudnia 2020] |
Przypisy:
[1] Na umieszczonych w kilku miejscach w lesie mapach okolicy wigwam ten jest nadal zaznaczony jako istniejący (listopad 2020), co zapewne zmyli jeszcze niejednego turystę.
Powiązania 
Uzupełnienia: Grzybki koronawirusowe (B), Grzybki koronawirusowe (C), Biwaki Roweromaniaka