Pogoda w październiku 2020 nadal utrzymywała się dość ciepła więc Roweromaniak postanowił kontynuować poznawanie lasów w okolicy Porażyna i wyszukiwanie nowych wariantów dróg w rejon ten prowadzących. Tym razem miejsce na pierwszy nocleg miał już z góry upatrzone, mianowicie wiatę turystyczną w lesie na terenie wsi Dąbrowa w gminie Kuślin, którą to wiatę odkrył na poprzednim wyjeździe. Znając miejsce noclegu mógł Roweromaniak poświęcić więcej czasu z krótkiego dnia jesiennego na przypominanie sobie starych i zwiedzanie nowych miejsc. Zboczył więc nieco z wytyczonej trasy aby odwiedzić Żarowiec, od krórego nazwę bierze Źródełko Żarnowieckie. W Żarnowcu znalazł Roweromaniak duże, dobrze utrzymane miejsce piknikowe z bieżącą wodą, toaletami i obszerną wiatą, niestety opłotowane i zamykane na noc, jedno z trzech podobnych miejsc odkrytych na tym wyjeździe. Będąc już niedaleko celu zauważył Roweromaniak przy wiejskim stadionie w Rudnikach wysoki wigwam i - oczywiście - pojechał go obejrzeć. Wigwam był zamknięty, jednak obok niego dostrzegł Roweromaniak sporą wiatę turystyczną ze stołami, niedaleko była też sławojka i (nieco ukryty wśród roślin) kran z wodą. We wsi obejrzał Roweromaniak jeszcze dawny dwór (ob. szkoła podstawowa) z resztką parku i pojechał w stronę miejsca wybranego na nocleg.
Biwaczek pod wiatą
Wybrana na nocleg wiata była tego samego rodzaju jak ta, pod którą spał tydzień wcześniej, również położona przy drodze, jednak cofnięta w głąb lasu o kilkanaście metrów, co chroniło przed światłami przejeżdżających samochodów. Miejsce pod dachem było nierówne (wystające korzenie) więc namiocik rozbił Roweromaniak obok wiaty, pod chmurką, co jednak w niczym nie przeszkadzało - noc była ciepła i sucha (bez rosy). Samochodów też było znacznie mniej, spało się więc całkiem przyjemnie.
Biwaczek leśny bytyński
Roweromaniak wstał po miłym biwaczku, zjadł śniadanko i postanowił nazbierać sobie trochę grzybków. Piękna ciepła pogoda ściągnęła jednak do lasu tłumy grzybiarzy, którzy ok. godziny dziesiątej byli już zbyt liczni jak na wytrzymałość Roweromaniaka zmuszając go do zmiany planów (grzybków już co-nieco miał, więc na pusto wracać nie musiał). Wyciągnął więc Roweromaniak mapę okolicy (taka dużą papierową płachtę, nie elektromapę w telefonie) i po krótkim namyśle zdecydował się pojechać w stronę Kuślina, a stamtąd nad autostradą do Głuponi, o której to wsi wiedział, iż mieści się w niej całkiem ciekawy barokowy dwór dotychczas Roweromaniakowi nieznany. Z Głuponi pojechał do Trzcianki (zespół pałacowy), dalej do Wymysłowa, Śliwna i Dusznik gdzie zaczął poszukiwać miejsca na obiad i nocleg. Mapa pokazała Roweromaniakowi ścieżkę dydaktyczną w Duszniczkach, którą Roweromaniak zdecydował się odwiedzić. Przy ścieżkach takich często są spore zadaszone miejsca umożliwiające wygodne przygotowanie i zjedzenie posiłku, chociaż nieczęsto nocleg - bywają zazwyczaj umieszczone zbyt blisko zabudowań, przynajmniej jak na wymagania Roweromaniaka. Miejsce takie (trzecie już na tym wyjeździe) odnalazł Roweromaniak przy leśniczówce w Duszniczkach (czyli tam, gdzie się spodziewał), zjadł zupkę, umył się nieco pod bieżącą wodą i pojechał dalej szukać noclegu. Uznał że w lesie bytyńskim przy rezerwacie przyrody powinna być jakaś wiata lub ławeczka ułatwiająca nocleg. Niczego takiego jednak nie znalazł, musiał więc zadowolić się w miarę równym miejscem pomiędzy drzewami. Nocleg w liściastym lesie byłby całkiem przyjemny gdyby nie niespodziewanie silny dobiegający z odległej przecież szosy hałas blachosmrodów, który zmusił Roweromaniaka do użycia PO RAZ PIERWSZY w lesie przegłuszacza w postaci słuchawek podłączonych do telefonu wygrywającego przyjemniejszą od hałasu muzyczkę.