Zawirowania turystyczne sprawiły że z wrześniowego (podobno obfitego) wysypu grzybków Roweromaniak skorzystać nie mógł, tym chętniej jeździł więc do lasu w październiku, pomimo szeregu bezsensownych utrudnień, jakie wprowadził rząd podobno w ramach walki z koronawirusem, z których szczególnie uciążliwy był dla Roweromaniaka obowiązek jazdy na rowerze w maseczce również na pustej szosie i w padającym deszczu. Szczęściem spora ilość grzybów rekompensowała Roweromaniakowi zarówno niedogodności koronawirusowe jak też sprzętowe awarie zdarzające się podczas jazdy.