Senegal
Artykuły: txE9C. Senegambia, dzień dwunasty (10 marca 2023)
[Rezerwat przyrody Fathala, rozlewiska rzeki Saloum, Wyspa Baobabów, Wyspa Ptaków]
Zgodnie z formalnym opisem dzień ten miał być nieomal identyczny, jak dzień drugi poprzedniego objazdu: spaliśmy w tej samej miejscowości, widzieliśmy ten sam turystyczny rezerwat Fathala, zaliczyliśmy rejs po tej samej rzece Saloum, odwiedzając te same wyspy Baobabów i Ptaków, i również posilając się podczas rejsu zebranymi w namorzynowych zaroślach ostrygami. Niemniej opis a rzeczywistość to dwie różne rzeczy. Dzień ten był dniem tytułowym drugiej objazdówki, zatem w pakiecie był nie tylko spacer z lwami ale również safari, które okazało sie całkiem interesujące. Oczekiwanie na safari umilały liczne latające nad głowami kanie i siedzące na drzewie sępy, które Roweromaniak z ochotą obfotografował. Pstryknął też drzewko, na którym siedziały - jakąś akację o dziwacznych kwiatach w formie i wielkości pałki do dużego bębna, które to drzewko okazało się później być fasolą szarańczową z racji - co widać na zdjęciu - zwabiania mnóstwa szarańczaków. Safari było nieco krósze niż poprzednie w Bandii, jednak można było na nim zobaczyć nieznane nam wcześniej antylopowce o charakterystycznym ubarwieniu głowy, a także największego kutasa, jakiego Roweromaniak widział w życiu, mianowicie kutasa nosorożca.
Wracając z Fathali można było zauważyć jak stare gliniane budynki kryte strzechą są wypierane przez nowoczesne betonowe slumsy kryte blachą: stare co prawda lepiej chroniły przed upałem, jednak wymagały nieustannych remontów i wymiany dachu co kilka lat. Wracając do hotelu odwiedziliśmy jeszcze sklepik dla turystów gdzie nabyliśmy trochę miejscowych cukierków i paczkę sproszkowanych owoców z baobabu. Cukierki zjedliśmy błyskawicznie, a proszek zaczął Roweromaniak wykorzystywać dopiero po nabraniu przezeń mocy urzędowej, co trwało rok z okładem; resztka tego specjału pozostaje nadal do zużycia (styczeń 2022). Odwiedziny sklepu nie kończyły tego dość intensywnego dnia. Na wieczór pozostał jeszcze wspomniany wcześniej rejs po rzece Saloum od poprzedniego różniący się jedynie tym, iż wiedzieliśmy, co nas czeka, więc Roweromaniak mógł nakręcić filmiki z widowiskowego załadunku Żony Roweromaniaka na łódkę oraz z opłynięcia Wyspy Ptaków.

Spacer z lwami w rezerwacie Fathala
[Właściwszym określeniem byłaby sesja zdjęciowa z lwami.] Wygląda to mniej więcej tak:
  • Zbiera się grupę osób gotowych zapłacić. Liczebność grupy jest ograniczona - zazwyczaj 10 osób, wszyscy co najmniej 150 cm wzrostu. Nie można mieć ciemnych okularów (lwy muszą widzieć oczy), stroju z wizerunkami zwierząt itp., żadnych dyndających torebek czy aparatów).
  • Przeprowadza się krótkie szkolenie. Nie wolno: schylać się kucać, biegać, wyprzedzać lwów; do lwów podchodzi się w sposób wskazany przez obsługę.
  • Wyposaża się klientów w solidne kije, których nie można odkładać na bok pod żadnym pretekstem. Kije ma też obsługa - są dla lwów symbolem władzy, służą m. in. do ich poskramiania.
  • Obsługa wyprowadza lwy (zazwyczaj jedynie dwa - parę, czyli lwa z lwicą). Lwy są najedzone i wypoczęte. Pochodzą z hodowli i są tresowane do tego typu występów; obsługa twierdzi, że nie są faszerowane narkotykmi i Roweromaniak im wierzy: lew był zbyt jurny jak na naćpanego.
  • Gdy lwy będą gotowe klienci kolejno podchodzą do nich na polecenie obsługi (idą dookoła, nie przechodzą lwom blisko przed oczyma). Obsługa i/lub partner pstrykają fotki. I tak do skutku aż wszyscy będą mieli zdjęcia (można mieć zdjęcia samemu i parami, odsłona 1). Obsługa kadruje nie najgorzej, chociaż z aparatami ma większy problem niż z komórkami.
  • Następuje krótka przechadzka (w nasztym przypadku 380 metrów - zmierzone GPSem), podczas której za lwami idą kolejni klienci, a obsługa pstryka fotki i kręci klipy (odsłona 2).
  • Na zakończenie obsługa układa ładnie lwa (samca) pod drzewkiem i pstryka kolejno fotki klientom stojącym z tyłu (odsłona 3).
  • Podczas całego spaceru lwy zawsze idą ze słońcem - aby je nie raziło w oczy. Oznacza to, iż fotki i filmy obsługa musi wykonywać pod światło, co nie zawsze jej wychodzi.
  • Oczywiście można też pstrykać fotki samemu pomiędzy kolejnymi odsłonami (poza sesją), z czego Roweromaniak ochoczo korzystał.

    Całość trwała w naszym przypadku jakieś trzy kwadranse i na końcu każdy z klientów miał zdjęcia z trzech różnych ujęć: dwóch statycznych i jednego w ruchu, jednak z naturą cały ten teatr zbyt wiele wspólnego nie ma. Nie zmienia to faktu, że jest to punkt OBOWIĄZKOWY podczas pobytu: nie pójdziesz, lwa w Senegalu nie zobaczysz i nie będziesz miał się czym pochwalić.

    Lwy francuskie
    Senegal był przez lata kolonią francuską. Chociaż po uzyskaniu samodzielności próbowano negować wpływ tradycji i obyczajów francuskich, na nic to się zdało. Prawda okazała się brutalna: nawet zwierzęta przejęły obyczaje powszechnie francuskimi zwane, przynajmniej jeżeli chodzi o seks - jak to udowadnia załączony filmik.
    Czy jeszcze ktoś uważa iż matka natura wymyśliła seks jedynie dla szybkiego zapłodnienia samicy i że wszelkie odstępstwa od tej formy są wyuzdaniem podsuniętym przez szatana, naturze nieznanym? A może akt ten powinien odbyć się w pozycji misjonarskiej, szybko i bez przyjemności (szczególnie dla samic), a najlepiej we włosienicy? Jeżeli tak, niech jeszcze raz obejrzy ten klip.

    Safari w rezerwacie Fathala
    Trwająca nieco ponad godzinę przejażdżka po rezerwacie w poszukiwaniu - jak to się mówi - dzikich zwierząt, sprowadzająca się w końcu pory suchej (wówczas na takim safari był Roweromaniak) do odwiedzenia wodopoju i miejsc dokarmiania. W tym okresie jedynym problemem może być odszukanie niezależnych od dokarmiania żyraf, łatwiej sobie radzących w okresie mniejszej dostępności zieleniny - siegają po prostu wyżej od innych zwierząt. Dla Roweromaniaka największymi atrakcjami safari były: polowanie na bąkojady i należący do hipopotama kutas - monstrum.

    Polowanie na bąkojady
    Bąkojady to ptaki wielkości gołębia spędzające życie na mozolnym wydłubywaniu co smakowitszych insektów z ciał dużych ssaków jak antylopy, nosorożce, bawoły czy żyrafy i zwykle można je dostrzec jedynie na ciałach żywicieli. Podczas afrykańskich wakacji widuje się te ptaszki zazwyczaj jedynie w trakcie samochodowych objazdów sawanny zwanych safari. Jednak takie safari organizuje się dla oglądania dużych zwierząt, którym można przypatrzeć się jedynie z pewnej odległości - dobrej do oglądania i sfotografowania stada bawołów, ale niekoniecznie odpowiedniej do portretowania małych ptaków, więc upolowanie bąkojada w pełnej krasie nie jest łatwe. Posiadacze jedynie smartfonów lub tabletów mogą liczyć - w najlepszym razie - jedynie na kilka drobnych ciałek przyklejonych do nosorożca, które co prawda udaje się od ciała nosiciela odróżnić (chociaż nie zawsze), ale których koloru dzioba już określić łatwo nie będzie - a dziób jest istotną cechą rozpoznawczą gatunku. Trzeba więc mieć jakieś ustrojstwo ze sporym zoomem, a i wówczas polowanie łatwe nie jest tym bardziej, że niejednokrotnie trudno zdecydować się czy pstrykać bąkojada, czy też jego nosiciela. Brakuje czasu nawet na ustawienie kadru, a o ręcznych ustawieniach czegokolwiek można zapomnieć. Fotografuje się z ręki na dużym powiększeniu bez możliwości oparcia się o cokolwiek, co preferuje lekkie ultrazoomy z wizjerem dla oka - aparat przytknięty do oka jest stabilniejszy niż trzymany przed sobą. Przewidywanie podobnych sytuacji skłoniło Roweromaniaka do kupna przed planowanym wyjazdem takiego właśnie małego aparatu z dużym zoomem[1], co okazało się najszczęśliwszym z przedwyjazdowych pomysłów zakupowych.
    Roweromaniak na bąkojady polował dwukrotnie: w rezerwatach Bandia i Fathala. Lepsze efekty dało to drugie, o tydzień późniejsze. Nie ma jak doświadczenie...
    ps. Podczas polowania na statyczne bąkojady przydatny jest sprawny stabilizator, jednak warto przeszkolić się w szybkim jego włączaniu/wyłączaniu - fotografowanie na dużym zoomie obiektów szybko poruszających się (np. ptaki w locie) jest zdecydowanie utrudnione, a podczas safari takie obiekty pstryka się często. Dobrym rozwiązaniem okazało się przypisanie wyłącznika stabilizacji do jednego z programowalnych przycisków aparatu.

    Kutas - monstrum
    Objazd rezerwatu właśnie dobiegał końca i Roweromaniak myślał już jedynie o klimatyzowanym autobusie, do którego przesiądzie się za kilka minut gdy nagły rejwach zmusił go do ponownego zerknięcia mijane zwierzęta. Hałas tworzyły głównie głosy niewieście, niektóre roześmiane lub hihoczące, inne wyraźnie skonfundowane, niektóre wręcz jakby zniesmaczone. Powodem był pan nosorożec grzecznie dotychczas sobie polegujący i niezwracający uwagi na otoczenie, który to nosorożec właśnie był wstał i pokazał, co miał, a miał co pokazywać. Żadnej samicy jego gatunku w pobliżu jednak nie było, więc pokaz okazał się daremnym. A samicy nie było gdyż pan ten zachędożył już wcześniej pono aż dwie swoje partnerki na śmierć - taki był łasy na baby.

    [Data utworzenia: 29 stycznia 2022]


    txE9C0. Senegambia, dzień dwunasty (10 marca 2023) [wybrane]

    Przypisy:
    [1] Wcześniejsze aparaty Roweromaniaka były raczej urządzeniami sporych rozmiarów tak, że niektórzy brali je nawet za urządzenia profesjonalne. Roweromaniak miał wcześniej na stanie jeden niewielki aparacik kupiony dla Żony Roweromaniaka, jednak to jest urządzonko dziesięcioletnie, bez stabilizacji, z niewielkim zoomem (x3) i średnią jakością zdjęć.

    Powiązania 


    Zobacz: Wszystkie zdjęcia tej serii.
    Uzupełnienia: Spacer z lwami w rezerwacie Fathala, Safari w rezerwacie Fathala, Polowanie na bąkojady, Kutas - monstrum, Z drugiej strony kadru, Lwy francuskie, Załadunek