Dawno, dawno temu, bodajże w starożytnym Egipcie, wymyślono podogonia (dla osłów, koni wówczas w Egipcie nie znano). Poźniej, przed Drugą Wojną (tą światową) obowiązywały ostroegzekwowane przepisy mówiące, co (i jak) ma dorożkarz zrobić z końskim łajnem. Opornym groziła utrata koncesji, podogonia były więc nadal w użyciu. Rozumiem, że trudno od świętego zażądać, aby jechał na rumaku z zainstalowanym stosownym pojemnikiem, jednak od organizatorów można chyba wymagać, by sfajdanie się konia przewidzieli i przewidzieli też stosowne środki zaradcze, czyli ekipę w razie potrzeby łajno zbierającą. Tak się jednak nie stało i nie był to pierwszy podobny przypadek w centrum miasta[1].
Kandydatów na radnych przepytywano, jakie środki podejmą dla zapewnienia czystości w mieście. Jestem kandydatem, więc odpowiadam, chociaż również pytaniem:
Dopóki w kwestii porządku będą tylko deklaracje i okazjonalne akcje w Poznaniu będzie bałagan. Pierwszym krokiem dla przywrócenia porządku musi być przykład miasta:
[To jedna z "małych spraw", jakimi Roweromaniak chce się zajmować w Radzie Miasta, jeżeli wybierzesz go na radnego].
[Data utworzenia: 11 listopada 2010] |
Przypisy:
[1] Mam nadzieję że ten artefakt usunięto dość szybko, jednak nie wiem - na pokazie sztucznych ogni nie byłem, sprawdzić więc nie mogłem. Niewątpliwym faktem jest
jednak, że w godzinę po wypadku tłumy poznaniaków na święto głównej ulicy miasta przybyłe, musiały jeszcze lawirować pomiędzy końskimi odchodami.
Powiązania 
Zobacz: Blubr 1420 oraz jego rozdziały: Kratki kanalizacji burzowej, Znikąd donikąd, Rowerzyści jeżdżą tędy..., Pozostałość po św. Marcinie, Dziura, czyli Aquanet w akcji, Alkoholowa wystawa w Bibliotece Ekologicznej, O takie parkingi nam chodzi?, Tablica zakazów w parku JP II oraz galerię Znikąd donikąd.