Włochy / Rzym
Artykuły: txY42. Rzym, dzień drugi (10 kwietnia 2024)
[Audiencja u papy, Rzym barokowy: place Navona, Hiszpański i di Trevi.]
Po wczesnym śniadanku[1] wyszliśmy z hotelu już pół godziny przed ósmą i skierowaliśmy się na stację metra Manzoni (tylko 700 m od hotelu), skąd pojechaliśmy w stronę Watykanu. Wysiedliśmy na Ottaviano i poszliśmy ustawić się w kolejce do wejścia na pl. św. Piotra. Czekaliśmy jakieś pół godziny z kawałkiem i spóźniliśmy się na najatrakcyjniejszą część audiencji - objazd papamobilu po placu, wiąc papę widzieliśmy jedynie na telebimach (Roweromaniak dodatkowo przez teleobiektyw)[2]. Audiencja miała tą zaletę, że można było w spokoju obejrzeć plac św. Piotra i okolice, jednak dla Żony Roweromaniaka była zbyt długa (4 godziny, Roweromaniak wykorzystał ten czas do zwiedzania okolicy). Po jej zakończeniu poszliśmy zwiedzać z buta barokowy Rzym. Przeszliśmy na właściwą stronę Tybru mostem przy Zamku Anioła i odwiedziliśmy kolejno znane rzymskie place: Navona (fontanny Neptuna, Czterech Rzek i Maura), plac Hiszpański (Roweromaniak należał do nielicznych, którym chciało się wejść na Schody Hiszpańskie) i plac di Trevi ze znaną fontanną o tej samej nazwie. Z di Trevi poszliśmy na przystanek autobusowy i - jak dzień wcześniej - dojechaliśmy do Termini skąd per pedes z niewielką pomocą bimby (jeden przystanek, ok. 500 m) dotarliśmy do hotelu.
Dzień ten był niewątpliwie najbardziej męczący fizycznie z całego pobytu - Roweromaniak przeszedł piechotką jakieś 15 km, Żona Roweromaniaka o jakieś dwa kilometry mniej; szczęśliwie pogoda była łaskawa - co najwyżej 18 stopieńków bez deszczu, chociaż z dość silnym wiatrem.
[Data utworzenia: 29 kwietnia 2024]

Przypisy:
[1] Hotelik, w którym nocowaliśmy miał niewielką salkę jadalną i śniadania odbywały się w kilku turach co powodowało, że pomiędzy godziną jedzenia a wyjściem było niekiedy sporo czasu zabranego niepotrzebnie Morfeuszowi.
[2] Podczas audiencji generalnej obowiązują zaostrzone środki ostrożności: Żonie Roweromaniaka odebrano jeszcze przed wejściem na plac kijki, a Roweromaniakowi blaszaną puszkę po landrynkach (miał w niej orzeszki ziemne); dalej, pod kolumnadą placu, były jeszcze bramki i prześwietlenie bagażu - jak na lotnisku. Co ciekawe, chociaż Roweromaniakowi odebrano niewielką i lekką puszkę, przepuszczono znacznie większy i masywniejszy statyw fotograficzny, w którym spokojnie możnaby zmieścić jakiś samostrzał. Odebrane przedmioty odzyskaliśmy przy wyjściu.

Powiązania 


Uzupełnienia: Spacerek do Rzymu, Watykan