Ekwador
Artykuły: txD19. Ekwador, dzień dziewiąty (16/02/2023)
Dziewiąty dzień ekwadorski był ostatnim dniem spędzonym na kontynencie amerykańskim - pozostałe dni przeznaczone były na odwiedzenie wysp archipelagu Galapagos. Po śniadanku poszliśmy na grupowy spacer po Cuenca, podczas którego załapaliśmy się w szkole na ekwadorski karnawał, odwiedziliśmy halę targową i poszliśmy obejrzeć starówkę za dnia. Roweromaniak wdrapał się na loggię katedry skąd pstryknął trochę fotek (kręte schody były dla Żona Roweromaniaka niedotępne). Po spacerku zabraliśmy manele z naszego hotelu i pojechaliśmy do Gwajakil skąd odlatują samoloty na Galapagos. Przed opuszczeniem Cuenca zwiedziliśmy jeszcze tradycyjną fabrykę kapeluszy typu panama[1] (była możliwość przymierzenia i zakupu; na terenie fabryki obowiązywało założenie maseczki). Po drodze czekał nas przystanek na punkcie widokowym Tres Cruces będącym najwyżej położonym punktem w standardowym programie wyjazdu (nie licząc fakultetu na Cotopaxi). Rozciągający się stąd widok w kierunku zach. i pn.-zach. był najrozleglejszym widokiem podczas całego pobytu Roweromaniaka w ekwadorskich Andach. Przejechaliśmy przez Andy i zaczęliśmy zjazd w stronę wybrzeża zbierającymi oceaniczne opady zachodnimi stokami gór, więc wkrótce za Trzema Krzyżami pogoda zepsuła się całkowicie - zaczęło lać tak intensywnie, że Roweromaniak nie poszedł był na zwyczajowy spacerek podczas przerwy na lunch. Do Gwajakil dojechaliśmy o zmierzchu i w mieście tym w zasadzie nic nie widzieliśmy. Nie poszliśmy też, jak to było zaplanowane, do pobliskiego parku gdyż ostrzeżono nas, że Gwajakil jest miastem o największej przestępczości w Ekwadorze i spacer zamożnie wyglądających gringos po zmroku nie jest - delikatnie mówiąc - zalecany.
[Data utworzenia: 31 maja 2023]


txD19. Dziewiąty dzień ekwadorski był ostatnim dniem spędzonym na kontynencie amerykańskim - pozostałe dni przeznaczone były na odwiedzenie wysp archipelagu Galapagos. Po śniadanku poszliśmy na grupowy spacer po Cuenca, podczas którego załapaliśmy się w szkole na ekwadorski karnawał, odwiedziliśmy halę targową i poszliśmy obejrzeć starówkę za dnia. Roweromaniak wdrapał się na loggię katedry skąd pstryknął trochę fotek (kręte schody były dla Żona Roweromaniaka niedotępne). Po spacerku zabraliśmy manele z naszego hotelu i pojechaliśmy do Gwajakil skąd odlatują samoloty na Galapagos. Przed opuszczeniem Cuenca zwiedziliśmy jeszcze tradycyjną fabrykę kapeluszy typu panama[2] (była możliwość przymierzenia i zakupu; na terenie fabryki obowiązywało założenie maseczki). Po drodze czekał nas przystanek na punkcie widokowym Tres Cruces będącym najwyżej położonym punktem w standardowym programie wyjazdu (nie licząc fakultetu na Cotopaxi). Rozciągający się stąd widok w kierunku zach. i pn.-zach. był najrozleglejszym widokiem podczas całego pobytu Roweromaniaka w ekwadorskich Andach. Przejechaliśmy przez Andy i zaczęliśmy zjazd w stronę wybrzeża zbierającymi oceaniczne opady zachodnimi stokami gór, więc wkrótce za Trzema Krzyżami pogoda zepsuła się całkowicie - zaczęło lać tak intensywnie, że Roweromaniak nie poszedł był na zwyczajowy spacerek podczas przerwy na lunch. Do Gwajakil dojechaliśmy o zmierzchu i w mieście tym w zasadzie nic nie widzieliśmy. Nie poszliśmy też, jak to było zaplanowane, do pobliskiego parku gdyż ostrzeżono nas, że Gwajakil jest miastem o największej przestępczości w Ekwadorze i spacer zamożnie wyglądających gringos po zmroku nie jest - delikatnie mówiąc - zalecany

Przypisy:
[1] Chociaż kapelusze nazywane są panamami, pochodzą z Ekwadoru, a nazwa wynika stąd, że nosili je robotnicy zatrudnieni przy budowie kanału panamskiego.

Powiązania 


Zobacz: Wszystkie zdjęcia tej serii.
Uzupełnienia: Cuenca, Tres Cruces, Gwajakil