Plan piątego dnia pobytu w Ekwadorze przewidywał jedynie dwa spacerki: odwiedzenie ochronki dla zwierząt oraz wioski indiańskiej. Oba odbyły się z wykorzystaniem łodzi, chociaż do ochronki można było dojść lub powrócić pieszo, co zdaniem Roweromaniaka byłoby atrakcyjniejsze - łodzią mogli płynąć jedynie niechętni spacerowi.
Zjedzony w lodży smaczny obiadek osłabił Żonę Roweromaniaka tak bardzo iż postanowiła uciąć sobie poobiednią drzemkę tracąc tym samym okazję do przyjrzenia się w spokoju i z bliska otoczeniu sypialni. Roweromaniakowi również spać się chciało po hałaśliwej nocy jednak wziął się w garść i poszedł na spacerek. Deszcz przestał padać więc pojawiła się całkiem sporo owadów: jakaś niezidentyfikowana czarna gąsienica ekspresowa, niebieskie muchy nieznanego Roweromaniakowi gatunku i kilka rodzajów motyli. Większość z nich Roweromaniak uwiecznił na fotkach, jednak największego i najładniejszego ze spotkanych (niebieskiego motyla, zapewne Morpho menelausa) upolować się Roweromaniakowi nie udało - latał zbyt szybko. Pstryknął też Roweromaniak kilka roślinek, w tym drzewiastego pomidora, helikonię papuzią, kostowca i skrzydłokwiata. Później - gdy Żona Roweromaniaka wykarabskała się już z pościeli - pstrynął Roweromaniak kilka fotek żoneczce swojej oraz uzupełnił domowy zbiór ważek o karminowego samca Orthemis discolor.
Do żelaznego repertuaru wyjazdu w rejony obce kulturowo należy degustacja lokalnych smakołyków, w miarę możliwości tradycyjnych i przyrządzonych na oczach turystów. W Ekwadorze punkt ten zrealizowano z pewnym rozmachem w amazońskiej wiosce indiańskiej. Na początku pokazano nam sposób przyrządzania klasycznej dla rejonu gorzkiej czekolady (kakao jest obecnie jedną z ważniejszych upraw w Ekwadorze) i poczęstowano owocami polanymi efektem tegoż pokazu (najsmaczniejsze były truskawki, najliczniejsze - kawałki banana). Po czekoladzie przyszła pora na larwy ryjkowca palmowego - duże, pękate, grube jak kciuk i długie na kilka centymetrów. Larwy te są podobno przysmakiem, można je kupić (żywe) na lokalnych targowiskach. Ich sposób przyrządzania dość powszechnie uważa się w Europie za barbarzyński: larwy gotuje się żywcem w oleju i dosmaża (nadal żywe) nadziane na patyk na wolnym ogniu. Ani Roweromaniak ani Żona Roweromaniaka nie tylko nie mieli oporów, co by przysmaku owego spróbować, ale jeszcze poprosili o dokładkę, jednak Roweromaniak marudził nieco na brak chrzanu i/lub musztardy - bez tego larwy były dość mdłe. Ostatnim punktem programu kulinarnego była nauka wytwarzania lokalnego bimbru i poczęstunek tymże, z którego to poczęstunku Roweromaniakostwo zgodnie zrezygnowali. Larwy głosu nie mają więc jedynym - dosłownym - zgrzytem podczas posiłku były dźwięki wydawane przez zieloną arę, która przysiadła sobie na pobliskim drzewie i nie chciała się uciszyć.| [Data utworzenia: 17 kwietnia 2023] |
Przypisy:
[1] Na jednym ze zjęć kajmanów dostrzegł Roweromaniak (już w domu) nigdy wcześniej niewidzianego pająka wodnego.
Powiązania 
Zobacz: Wszystkie zdjęcia tej serii.
Uzupełnienia: Amazonia Ekw., Azyl dla zwierząt amaZOOnico w Amazonii Ekw., Wioska indiańska, Czas wolny amazoński, Poczęstunek amazoński