Kaukaz i Bliski Wschód
Artykuły: txK0G. Wakacje `2014, Gruzja - Armenia - Azerbejdżan
Wakacje roku 2014 spędzili Roweromaniakostwo na dwutygodniowym objeździe państw kaukaskich: Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Był to ich drugi pobyt w tym rejonie, jednak poprzedni (w 2011) był jedynie pozostawiającym niedosyt i skłaniającym do ponownych odwiedzin dodatkiem do objazdu wschodniej Turcji. Gdy zatem w zapowiedziach pojawiły się dogodne czartery do Batumi, a biuro zaoferowało wyjazd łączony do wszystkich państw kaukaskich, decyzja była łatwa, mimo sporej ceny imprezy.
Jechaliśmy przez Gruzję do Azerbejdżanu, skąd z powrotem do Gruzji i przez najbliższe przejście do Armenii (nie ma czynnych przejść granicznych Azerbejdżan/Armenia - państwa te są formalnie w stanie wojny). Wiza azerska jest droga, przejścia do tego państwa wyglądają jakby przeniesione z innej epoki, na jego terenie trzeba zmienić autobus na "ichni", co najlepiej świadczy dobrze trzymającej się w tym kraju realkomunie. Z trzech odwiedzonych krajów najnormalniej wygląda Gruzja (co wydaje się nieprawdopodobne, zanim nie pojedzie się do pozostałych państw), najgorzej[1] - Azerbejdżan, najbogatszy z nich. Wszystkie trzy kraje są biedne, usługi turystyczne nie przypominają europejskich (np. przewodnik kopci jak komin podczas oprowadzania i uważa to za normalne), jednak jedzenie było na przyzwoitym poziomie[2], podobnie jak hotele (w każdym razie były lepsze, niż Roweromaniak się podziewał - w każdym z nich był np. internet w pokoju, klimatyzacja działała[3], odpływ w łazience się nie zatykał, instalacje sanitarne były w lepszym stanie, niż w roku ubiegłym).
[Data utworzenia: 10 lipca 2014]

Przypisy:
[1] Złe wrażenie z pobytu potęgowała postawa lokalnego przewodnika, najgorszego ze wszystkich, na których trafił Roweromaniak w dotychczasowych wyjazdach (p. Marek - Polak mieszkający w Azerbejdżanie od lat trzydziestu; jeżeli w ofercie biura będzie ten pan, zrezygnujcie z wyjazdu).
[2] Nie należy się jednak dać nabierać na rzekomą specjalność gruzińską - szaszłyk. Jest zazwyczaj słony, suchy i w niczym nie przypomina szaszłyków polskich: to wymoczona w solance rąbanka z kością, niepłukana, nadziana na szpikulec i pieczona króciutko na silnym ogniu bez jakichkolwiek dodatków (warzyw itp.).
[3] Chociaż niekiedy bardzo głośno i bez możliwości wyłączenia.