Artykuły: txD1E. Powrót do domu (21,22/02/2023)
Lot przez Atlantyk przypadł na porę nocną więc po kolacji Roweromaniak postanowił spróbować się zdrzemnąć (KLM karmi smacznie i obficie). Obudził się z koszmarnym bólem gardła i uniemożliwiającą mówienie chrypką, co nigdy mu się wcześniej nie przydarzyło (a przynajmniej nie pamieta, aby miał kiedykolwiek tak totalna chrypkę). Czasu na przesiadkę na amsterdamskim Shiphol było zdecydowanie zbyt mało, jednak szczęśliwy traf polegający na usadzeniu nas w locie do Gwajakil na miejscach z przodu samolotu oraz przepuszczaniu utykającej Żony Roweromaniaka przez kontrole lotniskowe przejściem bez kolejki umożliwiło Roweromaniakostwu zdążenie na samolot do Wawy, co udało się jeszcze tylko dwóm osobom (gupa liczyła osób 15). W krótkim czasie przesiadkowym nie zdążono przeładować naszych walizek, więc musieliśmy je zgłosić w Wawie jako zagubione, chociaż zarówno złaszający (czyli my) jak też urzędnik przyjmujący zgłoszenie wiedzieli, że bagaż nie zaginął, a jedynie nie zdążył na przesiadkę i przyleci później. Brak bagażu miał tą zaletę, że nie muieliśmy go targać do pociągu i z pociągu do domu - walizki przywieziono nam następnego dnia pod same drzwi.
Załapanie się na pierwszy lot do Wawy skróciło powrotną drogę do "zaledwie" 37 godzin (licząc od wyjścia z hotelu w Puerto Ayora do wejścia do własnego mieszkania w grodzie Przemysła - zdążyliśmy na wieczorny pociąg mając jeszcze trochę czasu do stracenia na stacji Wawa Wschodnia[1]; w przeciwnym przypadku bylibyśmy w domu o jakieś osiem godzin później.
Oboje Roweromaniakostwo odchorowali solidnie ten wyjazd. Roweromaniak nie mógł mówić przez kilka dni, a przeziębienie utrzymywało się jeszcze przez następny tydzień. Nigdy wcześniej Roweromaniak tak długo przeziębiony nie był) jednak podwyższonej temperatury nie miał - skończyło się na (pakudnym) kaszlu, chrypce i katarze. Żona Roweromaniaka chorowała jeszcze dłużej i wymagała kuracji antybiotykowej.
[Data utworzenia: 01 czerwca 2023]

Przypisy:
[1] Dogodne do niedawna połączenie kolejowe lotniska Chopina przestało nieomal istnieć z powodu remontu na Wawie Zachodniej - wcześniejsze kilkuletnie utrudnienia z powodu remontu trasy Poznań-Wawa w porównaniu z obecnym horrorem były małym pikusiem. Pociągi do Poznania odjeżdżają zazwyczaj ze Wschodniej i do niedawna wszystkie przejeżdżały przez Zachodnią, mającą połączenie z lotniskiem krótkim odcinkiem kolei miejskiej. Wystarczyło więc wejść na lotnisku do kursującej co pół godziny bany by za kwadrans znaleźć się na Zachodniej i przesiąść się na inną banę jadącą już bezpośrednio do Poznania. Gdy do pociągu poznańskiego było więcej czasu można było jechać na wygodniejszą dla pasażerów Wawę Wschodnią. Jednak z powodu remontu bany poznańskie już przez Zachonią nie jeżdżą, a połączenie z Wschodem jest iluzoryczne: w grudniu ub. roku czekaliśmy na mrozie i w śniegu dwie godziny - wg rozkładu miały w tym czasie odjechać cztery pociągi do Wschodniej. Obecnie (czerwiec 2023) najdogodniejszym rozwiązaniem wydaje się jazda z Poznania na Wawę Gdańską skąd są miejskie (również nocne) autobusy na lotnisko i gdzie obecnie zatrzymują się pociągi jadące w stronę grodu Przemysła. Trasy pociągów do Poznania też są dziś jakieś śmieszne: ostatnia wieczorna bana jedzie przez ŁÓDŹ, co wydłuża czas przejadu trzystukilometrowej trasy pociągiem podobno pośpiesznym do pięciu godzin - tak musieliśmy wracać z Tajlandii w grudniu ub. r. i z Ekwadoru w lutym br. Prawdziwy POŚPIECH!