Września - Słupca
Artykuły (3): tix13. Styczniowy spacerek 2010
Jak Roweromaniak zapowiadał, tak i uczynił: w niedzielę (10 stycznia 2010) udał się na zimowy spacerek. Za cel wybrał sobie przejazd przejazd Traktem Pobiedziskim z Nekli do Pobiedzisk i odwiedzenie przy okazji znajomych mieszkających nieco dalej, w Promienku. Przejazd przez Neklę i Pobiedziska do miłych co prawda nie należał - sól jak w Poznaniu, jednak sam Trakt dostarczył mu doznań wręcz fascynujących i (częściowo) niespodziewanych.

Początkowy odcinek Traktu (do Nekielki) był wręcz idealny: gładki i równy jak to się latem nie zdarza: śnieg ubity kołami samochodów wyrównał wszystko. Kierowca jedynego napotkanego po drodze pojazdu potraktował Roweromaniaka jak zdechłego śledzia, czyli ominął grzecznie szerokim łukiem bez jakiegokolwiek zagrożenia, lodu nie było, od silnego w tym dniu wiatru zasłaniał las, słowem: ideał zdarzający się raz na dekadę.

Za Nekielką objawiły się największe tego dnia atrakcje w postaci leśnej drogi pokrytej ok. 20 cm warstwą nietkniętego śniegu, wzmocnionego powierzchniowo przez szreń powstałą z zamarzniętego deszczu, który raczył był spaść wieczorem w sobotę. Śnieg był na tyle głęboki, że pedały uderzały w szreń podczas jazdy i łamiąc ją lub się o nią ocierając wydawały odgłosy przypominające rozdzieranie rzepa połączone z grą na talerzach (tych z perkusji), a całości koncertu dopełniały opony torujące sobie drogę z charakterystycznym hukiem pękającej szreni - wielbiciele muzyki awangardowej byliby zachwyceni! Roweromaniak też był, ale do czasu, gdy nawierzchnia pod śniegiem była w miarę równa. Gdy pojawiły się zamarznięte koleiny, głębokie nieraz na 30-40 cm, było już trochę mniej zachwytów nad muzyką, więcej za to panienek i krwawego mięsa lecącego pod adresem kierowców ciężarówek, wywożących drewno z lasu. Niemniej nieprzetarte odcinki dały się przejechać praktycznie w całości, chociaż kreślony na drodze ślad do równych nie należał. Rower trzeba było przeciągnąć łącznie na nie więcej 200 m na szczególnie czujnych odcinkach drogi.

Od wyjazdu z lasu (w Wagowie) droga była była już normalna, tzn. śnieg rozjechany przez niezbyt liczne samochody i miała charakter spaceru, jaki można sobie zafundować również w poznańskim Lasku Marcelińskim lub nad Maltą. Niemniej za wyjątkiem asfaltowego początku (Nekla) i końca szlaku (Pobiedziska) nigdzie nie było solnego błocka znanego z ulic miejskich. Radość z ładnego spacerku zepsuły nieco Roweromaniakowi awarie, które tego dnia trapiły pokładową elektronikę jego bicykla: licznik kilometrów zamarzł, takoż i dyktafon - nie ma więc Roweromaniak dokładnego opisu szlaku.
[Data utworzenia: 13 stycznia 2010]


tix13. Styczniowy spacerek 2010

Powiązania 

Zobacz: Wszystkie zdjęcia tej serii.
Uzupełnienie: Zima na stacji kolejowej w Nekli