Kolejny wyjazd Roweromaniaka na działkę, podjęty w celu naprawy tego, co zeżarł był grzyb przypadł na dwudziesty października. Dzień był ponury, zimny i mokry. Kałuże na drodze pokryte lodem, mgła utrzymywała się do południa, słoneczko przedarło się przez chmury ledwie na kilka minut, po czym stwierdziwszy, iż zapomniało parasola, uciekło. Mimo niełaskawej aury można jednak było dostrzec miłe dla oka obrazki: a to zamgloną drogę, doskonale znaną, lecz nagle tajemniczą i prowadzącą nie-wiadomo-dokąd, a to zmarznięte winogrona pozostałe na krzaku z braku czasu na ich zerwanie, nie skrywane już za gęstymi jeszcze kilka dni wcześniej liśćmi, a to przemarznięte owoce ognika, które przymrozek przekształcił w trujące cukierki... Tak więc zachęcam wszystkich cyklistów do wyjazdów nawet w taką niesprzyjającą (podobno) pogodę.