x100.  Roweromaniak biwakowy [1957 lub później]

Roweromaniak spędza co roku jakieś dwa do trzech miesięcy na wyjazdach, z czego 2-3 tygodnie pochłaniają porządne drobnomieszczańskie wczasy spędzane wraz z (własną) żoną, ok. miesiąca - wyjazdy na działkę, a pozostały czas - wyjazdy z noclegami gdzie wypadnie. Zazwyczaj są to noclegi w namiocie, chociaż zdarzają się (nawet zimą) biwaczki pod chmurką, jednak coraz rzadziej: namiot chroni nie tylko przed deszczem, lecz również przed dokuczliwymi późną wiosną, w lecie i na jesieni owadami; zdarzają się też biwaki pod wiatą turystyczną lub na ambonie myśliwskiej.

 x100-1.  Łykend majowy 2013 [30/04/2013]
Pomny miłych wspomnień z ubiegłorocznej majówki uznał Roweromaniak iż zdałoby się odwiedzić nieznane mu wschodnie krańce Doliny Baryczy i że majowy łykend jest po temu czasem jak najbardziej odpowiednim. Kupił więc bilet na banę do Przygodzic jadącą, załadował bicykl spyżą, maszynerią do jej uzdatniania, spaniem, ubraniem, sprzętem, szpargałami przeróżnymi i ruszył. Ponieważ w dzień wyjazdu (poniedziałek, 29. kwietnia) pogoda się ustaliła (tzn. nie trzeba się było zastanawiać, czy będzie padać, lecz jedynie jak długo deszcz ten potrwa i po ilu minutach spokoju zacznie lać ponownie), dorzucił Roweromaniak do bagażu pozostawiany zazwyczaj w domu namiot, co okazało się posunięciem nad wyraz przewidującym: z trzech nocy spędzonych w lesie nie padało tylko podczas jednej, a zadaszonych miejsc dogodnych na biwak i oddalonych od ludzi znaleźć się nie udało. Kaczkowata pogoda przy późnojesiennej temperaturze niezbyt się Roweromaniakowi spodobała, niemniej plan swój wykonał: zwiedził nieznaną część Doliny Baryczy od Antonina do kompleksu Potasznia, po czym udał się (w lejącym cały czas deszczu) na spotkanie z Żoną Roweromaniaka we Wrocławiu naznaczone. Galeria: tpZ02.

 x100-2.  Na Głodno w Wiosce [20/07/2016]
Wypadło kiedyś Roweromaniakowi poszukiwać miejsca na nocleg w okolicy wielkopolskiego Grodziska, a dokładniej na pd.-zach. od tegoż miasta, czyli w kierunku zgodnym z trasą przewidywaną na dzień następny, lecz w okolicy kompletnie biwakowo przez Roweromaniaka nie rozpoznanej. Z mapy wynikało, że spory las znajduje się pomiędzy leśniczówką Głodno a Wioską (nie: "wioską", lecz "Wioską" z dużej litery). Udał się więc w kierunku na Głodno, minął leśniczówkę i zalazł się w Wiosce - stąd tytuł. W rzeczywistości nie było ani głodo, ani nawet chłodno, lecz całkiem wygodnie, chociaż o dogodne miejsce nie było łatwo: lasy w tym rejonie są mocno porośnięte wysoką trawą i krzakami. Galeria: t0200.

 x100-3.  Biwaczek na parkingu [21/07/2016]
Jeden z licznych w 2016 roku parodniowych wypadów zawiódł był Roweromaniaka w lasy nowotomyskie, nie najlepiej mu znane. A że pora była dość spóźniona zmuszony był Roweromaniak skorzystać z gościnności władz gminy Miedzichowo, które to władze zadbały o całkiem niezłą (jak na nasz kraj) infrastrukturę turystyczną w gminie. W skład owej infrastruktury wchodzi m. in. leśny parking położony w pobliżu leśniczówki Węgielnia, znany Roweromaniakowi ze swoich wdzięków (i dźwięków) już wcześniej. Nie jest on co prawda zbyt dogodny na nocleg, ale za to posiada wygodną wiatę ze stołem i ławkami, no i był pod ręką, czyli w zasięgu kwadransa jazdy rowerem. I chociaż był to środek lata (21 lipca), musiał Roweromaniak skorzystać z namiociku - próba spania na stole okazała się nieudaną ze względu na zastraszającą ilość komarzyc, czyhających na możliwość utuczenia się na krwawicy Roweromaniaka. Galeria: t2600.

 x100-4.  Hałaśliwa łączka w Woźnikach gm. Grodzisk Wlkp. [22/07/2016]
Wracając z letniego wypadu w lasy nowotomyskie postanowił był Roweromaniak przenocować gdzieś w pobliżu Woźnik. Wybór padł na końcowy odcinek szlaku Ptaszkowo-Woźniki, za skrzyżowaniem z drogą Woźniki-Snowidowo: Roweromaniak był tam niezbyt dawno i pamiętał, że odcinek ten jest niedostępny dla samochodów, suchy, obsadzony krzakami i drzewami i jest tam dostatecznie dużo równego miejsca, aby rozbić namiot. O istnieniu wiaty na skrzyżowaniu nie wiedział - nie zauważył jej ani wcześniej, ani szukając miejsca noclegowego. Rozbił namiot przy ścieżce, jakieś 200 m za skrzyżowaniem, wymienił uszkodzoną dętkę (jedna z przyczyn biwaku - czasu było dosyć na powrót do Poznania, jednak bez powietrza w kole nie było to zbyt łatwe) i zamierzał się zabrać za kolację, gdy ktoś z miejscowych powiedział mu o stojącej nieopodal wiacie. Ponieważ mikry namiocik Roweromaniaka daje się łatwo przenosić na inne miejsce bez potrzeby zwijania i ponowego rozkładania po przenosinach, uznał Roweromaniak, że przy stole będzie wygodniej i przeniósł biwak na miejsce przy skrzyżowaniu dróg, do odpoczynku podobno przeznaczone. Decyzja ta okazała się zdecydowanie błędna. Chociaż rzeczywiście łatwiej i przyjemniej było zjeść kolacyjkę przy stole, jednak spać w tym miejscu Roweromaniakowi nie bardzo się udawało: do północy hałasował kombajn (trwały żniwa, było sucho, a zapowiadali deszcze), a gdy przestał słychać było hałas z jakiejś fabryki[1] (znajdującej się - jak to stwierdził Roweromaniak na drugi dzień - w Kotowie, ok. 2 km od biwaku), nadto polna droga do Snowidowa okazała się nad ranem całkiem ruchliwa - dojeżdżają nią pracownicy do zakładu gazowego w Snowidowie (jazda afaltem z Woźnik do Snowidowa to ok. 8 km, dogą polną jakieś trzy razy bliżej). W sumie był to jeden z najgorszych noclegów Roweromaniaka w roku 2016.

 x100-5.  Deszczowy biwak [24/10/2016]
Jesień 2016 nie była dla Roweromaniaka zbyt łaskawa: chłodna, mokra, mało grzybków; niemniej Roweromaniak nie przejmując sie zbytnio kaprysami Pani Aury jeździł dość sporo po lasach i zazwyczaj też w tych lasach nocował. Miał przy tym sporo szczęścia (i prognozę pogody w telefonie), więc deszcz go raczej omijał lub też padał w porze odpowiedniej, nie przeszkadzając zbytnio podczas biwaku i nie dając Roweromaniakowi okazji do przetestowania najnowszego antydeszczowego patentu: tropiku[2] uszytego już jesienią 2015 z tzw. plandeki, czyli plecionej folii polietylenowej podobnej nieco do tkaniny, z której wykonuje się podłogi namiotów, lecz cieńszej i lżejszej. I chociaż Roweromaniak rozpinał już tropik nad namiotem kilkukrotnie, niemniej tylko w razie czego lub co najwyżej przy niewielkim opadzie, więc zdolności konstrukcji do zapobiegania skutkom dużej ulewy nie znał. W nocy z 24 na 25 października, wreszcie poznał. Namiocik Roweromaniaka ma długość jakieś 160 cm (w poziomie podłogi), Roweromaniak zaś długość nieco większą, więc gdy wyciągnie się na posłaniu nogi albo wychodzą poza namiot (gdy jest rozpięty, albo napinają jego powłokę. Tej nocy namiot był rozpięty i nogi dotykały tropiku, niby-to nieprzemakalnego, jednak zaopatrzonego w zamek, który to zamek okazał się jak najbardziej przemakalny. Ponieważ Roweromaniak dotykł tropiku nie bosymi stópkami, lecz przez solidny, gruby, puchowy śpiwór, przemakanie zamka poczuł dopiero wtedy, gdy woda zaczęła mu chlupać w śpiworze. Szczęściem czterdziestoletni spiwór Roweromaniaka nie takie rzeczy już wytrzymywał, więc skończyło się na wykręceniu śpiwora, wytarciu wody i po zasłonięciu zamka workami foliowymi można było spać dalej, a na sen było jeszcze dużo czasu... Rano deszcz był łaskawy przestać padać na pół godziny tak, że mógł się Roweromaniak zwinąć bez przemoczenia wszystkich ciuchów. W wyjazdowych sakwach rowerowych jest wydzielona komora na namiot, więc można go przewozić wygodnie nawet gdy jest mokry, zatem dalsza podróż odbywała się co prawda w ulewie, niemniej bez większych problemów.
Po przyjeździe do domu Roweromaniak doszył do tropiku zakładki zabezpieczające zamek i obecnie czeka na możliwość przetestowania zmian, co jednak nie nastąpi wcześniej niż wiosną 2017: zimą pod namiot wyjeżdża Roweromaniak tylko podczas mrozu, przy odwilży wybierając nocleg pod dachem chociażby jakiejś wiaty. Galeria: t1013.

 x100-6.  Cicha noc, ciemna noc [25/10/2016]
Przedstawione na składance zdjęcia (980-41 i 980-42) wykonane zostały w odstępie kilku sekund tym samym aparatem z tego samego miejsca i przedstawiają to samo: namiocik Roweromaniaka gotowy na przyjęcie lokatora. Różnią się tylko tym, że przy wykonywaniu drugiego z nich miałem na głowie włączona ledową czołówkę, która podczas pstrykania pierwszego pozostawała wyłączona i jedynym źródłem światła była wówczas paląca się w namiocie świeczka. Brak jakichkolwiek zarysów drzewa czy namiotu pomimo długiego czasu naświetlania pokazuje, jak ciemny był wówczas wieczór: bez księżyca czy chociażby jednej gwiazdki (godzina 19:30, koniec października).
ps. Noc była rzeczywiście cicha, ciemna i spokojna, a co najważniejsze, BEZ OPADÓW. Galeria: t2000.

 x100-7.  Gospoda pod buckiem 25/26 października 2016 [25/10/2016]
Ostatni nocleg październikowego spacerku przyszło Roweromaniakowi przygotowywać po ciemku - w końcu października dni są już krótkie, a resztkę światła zjadły grzyby, a raczej ich zrywanie. Gdy dostrzegłem rosnącą sowę (kanię), musiałem zatrzymać bicykl, zejść zeń, ustawić pojazd, podbiec do lasu, oczyścić grzybka, schować go, wsiąść na siodełko i już mogłem jechać następne 30 metrów do kolejnej sowy. A że grzybów w roku 2016 za dużo nie jadłem, nie mogłem odpuścić...
Odszukanie po ciemku w lesie dogodnego miejsca pod namiot: równego, bez uwierających w tyłek szyszek, gałęzi czy kamieni, w dodatku suchego i osłoniętego od wiatru do łatwych nie należy, gdy więc dostrzegłem ładnego buczka z nieporośniętą ziemią wokół zdecydowałem się błyskawicznie. Po kwadransie namiocik już stał, a ja popijałem resztkę ugotowanej w południe herbatki. Nocleg był rzeczywiście wygodny, tym bardziej, iż deszcz - po 20-godzinnej ulewie - łaskawie przestał padać kilka godzin wcześniej. Niemniej rankiem (szósta z minutami) jechał jakiś dostawczak, którego kierowca tak się zdziwił na widok namiotu, że nie tylko zatrzymał pojazd, lecz nawet cofnął aż pod namiot, aby sprawdzić, czy na pewno wzrok nie spłatał mu figla.
ps. Niespodziewany minus noclegu na miękkich liściach buczyny objawił się dopiero w domu, podczas czyszczenia namiotu: otóż stare liście bukowe kruszą sie na drobny pył, który wciska się w pory podłogi namiotu i jest trudny do usunięcia - standardowe wycieranie ścierką nie wystarcza. Galeria: t2001Y.

Przypisy:
[1] Duży i nowy (z wyglądu) zakład stojący po pn. stronie szosy Poznań-Grodzisk Wlkp. (42), bezp. na wschód od jej skrzyżowania z lokalną drogą do Woźnik; Roweromaniak nie wie, co to za zakład.
[2] Tropik ten jest przykryciem ratunkowym, nie przewidzianym przez konstruktora namiotu i nie używanym przez Roweromaniaka podczas pogody bezdeszczowej (służy wówczas za poduszkę): jak każda folia nie przepuszcza on również powietrza i pary wodnej tworząc w namiocie atmosferę podobną do panującej w wyziębionej łaźni parowej.

0905. Roweromaniak biwakowy