Tusk uwierzył Gowinowi, że trzeba trochę polizać tyłek biskupom, a przejmie się w ten sposób część elektoratu Kaczuchy, przy czym - ponieważ nikt nie jest dla PO konkurencją - swojego elektoratu się nie straci. Efekt: uciekają wszyscy ci, którzy liczyli na jakiekolwiek reformy lub chociażby na przewidywalność działań. Od lat wszystkie badania pokazują, że PO wygrywa dzięki negatywnemu elektoratowi prezesa K. Ani ten fakt, ani sukces Palikota w poprzednich wyborach nie skłoniły Tuska do jakichkolwiek działań, aby tych wyborców przytrzymać, zatem "poprawa wizerunku dla odzyskania wyborców" to jedynie "fata mrugana". Jeżeli Tusk się nie obudzi, to obudzą go szczyny wylewające się z nocnika, w którym trzyma swoją spracowaną rączkę.
Pytanie na dziś brzmi: kto na drugim miejscu wyborach?
Od dawna czekam na formację, która byłaby liberalna światopoglądowo. Nie prawicowa, nie lewicowa, nie centrowa lecz liberalna w kwestiach światopoglądowych. I co mam do wyboru? Kwacha (konkordat) Milera (podpisał się pod wszystkimi tzw. "kompromisami"), Palikota (nie radarom!, więcej trawki!), Środę (od lat narzeka, lecz nie potrafi np. opublikować przed wyborami listy kandydatów na posłów wg. tego jak głosowali w sprawach dla niej ważnych - prosiłem o to pisemnie) czy Nowicką ("ja nie jestem politykiem").
POlitykiem to ja nie jestem i, być może, po raz pierwszy od upadku realkomuny nie pójdę na wybory. Guzik mnie obchodzi, czy za utrzymaniem wszelkich "status quo" głosować będzie PiS, PO, SLD czy inny oszołom.
Balcerowicz, wróć!
Lub przyznaj się, że też masz wszystko gdzieś!
[Data utworzenia: 08 lipca 2013] |