Wracając wczoraj (26. lutego 2014) z działki we Wojnówku położonej liczył był Roweromaniak na ciszę i spokój w zimowym lesie i na polach - wracać miał wszak w sporej odległości od zgiełku miejskiego i szosowego, gdyż szlakiem rowerowym nadwarciańskim. Zima co prawda była jedynie kalendarzowa - lód i resztki śniegu widział Roweromaniak ze dwa razy w ilości może pięciu metrów kwadratowych (łącznie), niemniej to dopiero luty, więc z ptactwa spodziewał się co najwyżej kruków i sójek, które też "drzeć się" potrafią, niemniej nie tak, jak ptaszydła, które już w Wojnówku przyuważył, a nieco dalej - za lasem - mógł w pełni podziwiać z nie nazbyt dużej odległości (jakieś 200-300 metrów). Hałasowały stwory owe rzeczywiście okrutnie, zapewne w celu zwrócenia na siebie uwagi - w dobrze znanych miejscach Roweromaniak nie rozgląda się zbytnio na boki i, pomimo sporych rozmiarów, ptaszydła cicho siedzące niewątpliwie by przegapił. Ptaszydłami tymi były żurawie pasące się na jakiś resztkach wygrzebywanych spośród grud zaoranego pola w miejscu, gdzie nigdy wcześniej Roweromaniak ich nie widział (ani nie słyszał) i o miesiąc wcześniej, niż pierwsze żurawie zauważone w roku ubiegłym.