Norwegia / Oslo
Artykuły: txN11. Kraj dla ludzi
Przybysz ze świątyni czterokołowych bożków, jaką stał się rodzinny gród Roweromaniaka, może w Oslo przekonać się, iż miasta mogą być projektowane dla ludzi, nie zaś dla mitycznej przepustowości ulic czy też dla równie mitycznego bezpieczeństwa, liczonego w kilometrach przejść podziemnych i w godzinach wyczekiwania na zielone w samym środku miasta. W całym Oslo nie widziałem ani jednego przejścia podziemnego dla pieszych, o quriosum w rodzaju przejścia przy poznańskim nowym dworcu nie wspominając (do pokonania 250 metrów ekstra w porównaniu z narzucającym się wariantem naziemnym), podobnie jak o rozwiązaniu istniejącym przy (starym) dworcu autobusowym (brak wind, podjazdów dla wózków, ostatnio zamknięto jedyne istniejące w pobliżu przejście naziemne na skrzyżowaniu z ul. Przemysłową). Nie spotka się też w Oslo siedmiopasmowej ulicy wybudowanej w samym centrum jako dojazd do galerii handlowej udającej dworzec kolejowy, gdzie pieszy musi godzinami wyczekiwać na światła przy braku w zasięgu wzroku jakiegokolwiek pojazdu (nawet roweru) - jak to ma miejsce w grodzie Przemysła. W Oslo panem na ulicy jest pieszy: gdy pojazdów nie ma, można przechodzić na czerwonym, gdy pieszy zbliża się do przejścia, samochody stają, gdy marudzi przechodząc, czekają grzecznie; polski burak, który spróbowałby wymusić pierszeństwo lub pogonić pieszego klaksonem lub qrwą zostałby chyba zlinczowany, lub (co najmniej) zrujnowany mandatem: nie ma taryfikatora, można zapłacić naprawdę sporo - w zależności od dochodów. I nie ma zmiłuj...
Załączone zdjęcie pokazuje najlepiej zasady projektowania ulic w Oslo: część ulicy przeznaczona dla pieszych i rowerzystów bywa nawet szersza, niż część samochodowa. I jest to ulica prowadząca do lokalnego centrum handlowego - porównajmy z nowootwartym dojazdem do Poznań City Center...
[Data utworzenia: 20 czerwca 2014]