Nad oknem balkonowym hotelu, w którym nocowaliśmy przyklejone było gniazdo jaskółek. Przyklejone tak szczęśliwie, że młode srały poza balkon, nie były więc uciążliwe. Gniazdo nie było niczym niezwykłym - podobne były nieomal przy każdym oknie - niezwykłe było raczej to, że nikt gniazd nie usiłował zerwać, a przynajmniej nie było widać sladów po takiej operacji. Gniazdo było zasiedlone, co dało |¤rw˛owi| sposobność pstryknięcia młodych i ich rodziców oraz oglądanie pierwszych wylotów młodych jaskółek z gniazda. Okazało się przy tym, że fotografowanie jaskółczego żłobka jest wyjątkowo łatwe - wystarczyło usiąść sobie wygodnie w fotelu na balkonie, odczekać w ciszy kilka minut i już młode wystawiały łebki, a po chwili przylatywali starzy i karmili pociechy zupełnie się mną nie przejmując. Jedynym problemem był krótki czas pobytu starych przy gnieździe (2-3 sekundy).