[Tabarka, powrót do Polski.] Ostatni - ósmy - dzień wyjazdowy nie miał w zasadzie historii: był przeznaczony na oczekiwanie na samolot i przelot do Pyrzowic. Noc spędzona w hotelu w Tabarce była dla Roweromaniaka fatalna: w budynku obok trwała jakaś impreza z kolumnami wystawionymi - oczywiście - na zewnątrz tak, aby każdy w promieniu kilku kilometrów MUSIAŁ sdłuchać rąbanki, którą nadawali - wyłączyli się dopiero ok. czwartej nad ranem. Śniadanie poprawiło nieco humor Roweromaniaka[1], jednak na krótko: zaraz po śniadaniu włączono rąbankę nad basenem (tzw. animacje słyszalne jeszcze dwa kilometry dalej). Przyspieszyło to decyzję Roweromaniaka o wyjściu na spacer i zobaczeniu chociaż troszkę z miejscowej przyrody (mieszkaliśmy na skraju miejscowości w terenie z dużą ilością zieleni). Tak więc pomimo upału poszedł Roweromaniak zwiedzać okolicę i pstryknąć nieco fotek okolicznym drzewkom, krzaczkom i kwiatkom. Do hotelu wrócił na godzinę przed wykwaterowaniem, spakował się do końca, wziął zimny prysznic i przebrał na wyjazd. Opuściwszy pokój zostawił Roweromaniak bagaże wraz z Żoną Roweromaniaka przy recepcji i - co by nie słuchać animacji - poszedł na jeszcze jeden krótki spacerek. Na lotnisko zabrano nas jakiś kwadrans po 13, wystartowaliśmy trzy godziny później, lądowalismy w Pyrzowicach kwadrans przed 20. Teoretycznie mieliśmy jeszcze dosyć czasu (3 godziny) aby odebrać bagaż i zdążyć do Bytomia na ostatni pociąg, jednak Pani Aura okazała się niełaskawa i sprowadziła nad lotnisko potężną burzę. Nasz samolot był ostatnim, który wylądował tuż przed nawałnicą, chwilę później lotnisko zamknięto. Wysiadaliśmy z autobusu lotniskowego w ulewie. Wejście do hali przylotów ma co prawda przewidziany na takie okazje daszek, jednak obsługa lotniska uznała, że służyć on ma ochronie samochodów wopistów i autobus musiał stanąć pod chmurką, a raczej pod wodospadem z tej chmurki spływającym - przejście kilku metrów dzielących pojazd od budynku spowodowało całkowite przemoknięcie pasażerów. W tych warunkach nie było mowy o wyładowaniu naszych bagaży, więc zaliczyliśmy nieplanowany nocleg na lotnisku i do Poznania pojechalismy dopiero porannym pociagiem dnia następnego. W domu byliśmy ok. godziny dziesiątej rano dnia 24 czerwcowego.| [Data utworzenia: 22 sierpnia 2025] |
Przypisy:
[1] Hotel w Tabarce był hotelem pobytowym - karmili w nim znakomicie, zdecydowanie najlepiej podczas całego wyjazdu.
Powiązania 
Zobacz: Wszystkie zdjęcia tej serii.
Uzupełnienia: Algieria 2025, Tabarka, Pyrzowice