Poznań / Dębiec
Artykuły (3): tix15. Zimowy wypadek Roweromaniaka
Opublikowane niedawno statystyki wypadków z udziałem rowerzystów wskazują jednoznacznie, że większość z nich spowodowana była przez nieprawidłowe wyprzedzanie rowerzysty i/lub zajechanie mu drogi przez samochód (np. w Warszawie w latach 2004-2006 72% zdarzeń z udziałem rowerzystów to uderzenia boczne przez pojazd; dane za stroną informatora warszawskiego). Podobnie mogło to wyglądać dzisiaj z udziałem Roweromaniaka (jako ofiary). Rzecz wyglądała następująco:

Jadę ok. godziny 17:30 ul. 28 Czerwca w stronę Dębca. Jadę oświetlony, w odblaskowej kamizelce, z takimiż ochraniaczami na nogach i sakwami przy rowerze (zob. np. zdjęcie 726-07). Nawierzchnia czarna pośrodku ulicy, sprasowany śnieg i lód przy krawężnikach, jadę więc ok. 1 m do krawężnika - bliżej się nie da. Dojeżdżam do przejazdu kolejowego. Bezpośrednio przed przejazdem jest skrzyżowanie, na którym trzeba skręcić prostopadle w prawo, na skrzyżowaniu sygnalizator świetlny przejazdu, za zakrętem - szlabany. Gdy dojeżdżam włącza się sygnalizacja oznaczająca nadjeżdżający pociąg. Zahamować już nie bardzo mogę (ślisko), szlabany jeszcze nie opadają - postanawiam przejechać. Niestety przejechać postanawia też kierowca jadącego za mną samochodu. Dodaje gazu, wyprzedza mnie na samym zakręcie, spycha do krawężnika, a lód przy chodniku dopełnia reszty (samochód mnie nie potrącił - i to moje szczęście w tym zdarzeniu). Leżę jak długi, jednak nie odnoszę obrażeń. Klnę w żywy kamień wyprzedzającego mnie kierowcę, który mimo to decyduje się podejść i zapytać, czy coś mi się stało (samochód zatrzymał się zaraz za zakrętem). Wiele lat jazdy zimowej nauczyło mnie, na szczęście, upadać tak, aby minimalizować skutki zdarzenia, nie zostałem też najechany, ubrany byłem grubo (dobra amortyzacja), więc ze mną wszystko OK. Z rowerem jednak niezupełnie: złamane dwie szprychy, urwany odblask na przednim kole, zniszczony klocek hamulcowy. Koło rozcentrowane, o dalszej jeździe nie ma mowy - haczy o błotnik tak, że trudno jest nawet rower prowadzić. W sumie to drobnostki, wartość zniszczonych części wyceniłem na dwie dychy (kierowca wręczył mi je natychmiast, co nawet mnie zdziwiło); będę miał jutro trochę pracy - cóż, bywa. Do domu wróciłem ciągnąc bicykl przez dwa kilometry.

Z całej tej sytuacji, która moim zdaniem spowodowana była wyłącznie niebezpiecznym wyprzedzaniem wyszedłem więc szczęśliwie. Zapewne w letnich warunkach nie doszłoby do tego zdarzenia pomimo wyprzedzania na zakręcie (i ja, i samochód jechaliśmy powoli, droga jest dostatecznie szeroka). Chcę wierzyć, że do kierowcy tego pojazdu to już dotarło, a jego sposób jazdy wynikał raczej z faktu, iż sam rowerem nie jeździ, niemniej apeluję:

Kierowco, zachowaj przynajmniej metrowy boczny odstęp od wyprzedzanego roweru!

Rower nie jest tak stabilny jak samochód! Podmuch wiatru, dziura w jezdni czy zwykły kamień na szosie mogą zmienić trajektorię jego ruchu, a rowerzyta wywraca się zwykle pod koła pojazdu wyprzedzającego. Nie wyprzedzaj roweru, gdy chcesz kilkadziesiąt metrów dalej skręcić w prawo - nieomal na pewno nie zdążysz i zajedziesz rowerzyście drogę! Rower nie stoi w miejscu i nie potrafi wyhamować na metrze jezdni! Nawet nieprzestrzeganie przez cyklistę przepisów ruchu nie zwalnia Ciebie z zachowania bezpiecznego odstępu - na drodze jesteś przecież silniejszy.
[Data utworzenia: 20 stycznia 2010]