Poznań / Wilda
Artykuły (2): tin07. Głos Roweromaniaka w sprawie naprawy Rzeczpospolitej

Stronę tą polecam szczególnie zwolennikom obłędnej tezy mówiącej, że lepsze działanie publicznej służby zdrowia zapewnić może jedynie dalsze pompowanie pieniędzy w niewydolne szpitale państwowe[1] oraz ich systematyczne oddłużanie i dofinansowywanie z pieniędzy podatników.

Roweromaniak wrócił był właśnie (16 sierpnia 2010) z nieplanowanego jeszcze dwa tygodnie temu pobytu w szpitalu, dokąd zmuszony był udać się w trybie pilnym na operację polegającą na udrożnieniu tętnicy szyjnej, a więc na zabieg raczej poważny. Zarówno poprzedzająca operację diagnoza, jak też sama operacja odbyły się w trybie zwykłym w tym sensie, że podlegały normalnej procedurze finansowanej przez Kasę Chorych:

  • od lekarza rodzinnego dostałem skierowanie do specjalisty (chirurga naczyniowego),
  • dzwoniąc do kolejnych przychodni wybrałem tą, gdzie czas oczekiwania był najkrótszy (wybór okazał się trafny - lekarz pomógł mi nie tylko swoją wiedzą stricte zawodową, lecz również informacjami praktycznymi w rodzaju kto i gdzie wykonuje badania, gdzie zwykle są krótsze terminy itp.),
  • u specjalisty dostałem skierowanie na USG tętnic szyjnych,
  • ponowna wizyta u specjalisty (już z wynikami w ręku) zaowocowała decyzją możliwie szybkiej operacji (wyniki były kiepskie, ponadto miałem już wcześniej udar niedokrwienny).
    Renomowany poznański szpital kliniczny oferował termin jak większość szpitali państwowych (czyli taki, że można do niego nie dożyć), szczęściem jeden ze szpitali prywatnych mających również kontrakt z Kasą Chorych mógł operację przeprowadzić w ciągu najbliższych dwóch tygodni, więc decyzja moja była oczywista, chociaż szpital ten znałem wcześniej jedynie z nazwy. Udałem się doń w uzgodnionym terminie i odtąd spotykały mnie jedynie przyjemne (dla pacjenta) zaskoczenia:
  • pokój z dwoma łóżkami (drugie łóżko nie było zajęte), łazienka w pokoju,
  • lekarze, pielęgniarki i inne osoby z tzw. obsługi pukają do drzwi, zanim wejdą, przedstawiają się - nie jestem więc tylko medycznym przypadkiem,
  • pełna informacja o tym co mi jest i co mnie czeka, wraz z uzasadnieniem nawet drobnych decyzji medycznych, przedstawieniem możliwego ryzyka, powikłań itp.
  • odwiedziny bliskich w dowolnym dniu, o dowolnej porze.
    Gdyby procedury Kasy Chorych przewidywały wydanie skierowania do USG przez lekarza rodzinnego, diagnozę miałbym jakieś dwa miesiące wcześniej, a kasa zapłaciłaby za jedną wizytę u specjalisty mniej. Gdyby kontraktowano więcej zabiegów w szpitalach prywatnych zamiast w państwoych molochach zarządzanych jak za króla Ćwieczka, może miałbym nieco gorsze warunki w szpitalu (drugie łóżko w pokoju byłoby zajęte), lecz może znajomy cierpiący na podobne do mojego schorzenie doczekałby swojego terminu operacji i żył do dzisiaj (zmarł w ubiegłym roku).

    W jakim zatem celu utrzymujemy nadal skostniałą strukturę lecznic państwowych wraz z ich nieustannym narzekaniem na wszystko? Może inni za te same pieniądze potrafią lepiej?

    [Data utworzenia: 16 sierpnia 2010]

    Przypisy:
    [1] Państwowe w sensie potocznym, zatem również powiatowe, wojewódzkie, uniwersyteckie i inne samodzielne jedynie z nazwy.