Długotrwałe mrozy i śnieg utrzymujący się aż do końca kalendarzowej zimy opóźniły nadejście wiosny w roku 2010 o jakieś 2 tygodnie, a chłody nawracające z regularnością wybuchu islandzkiego wulkanu spowodowały, że nawet w początkach maja nie zawsze była widoczna. Niemniej Matka Natura nawet przy tegorocznych kaprysach Pani Aury plan produkcji nowych pokoleń wykonać musi, więc jak co roku kwiatki sobie kwitną, motylki latają, boćki powróciły... Owadów jednak widuję znacznie mniej niż w latach poprzednich - chyba zapomniały zabezpieczyć się przed zimą.