Za sprawą koronowanego wirusa ogólnoświatowego po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nad Rusałką nie odbyło się oficjalne powitanie roku rowerowego, niemniej nad Rusałką ludziów było jak mrówków, w tym cyklistów takoż małe co-nieco, w wieku od przedszkolnego do emerytalnego. Roweromaniak - a jakże - był również, jednakże krócej i bez tradycyjnej herbatki w termosie, której i tak nie byłoby gdzie wypić, chociażby z racji zakazu siadania przy stoliku gdyż - jak wiadomo - stolik na wolnym powietrzu jest główną wylęgarnią wirusów, przynajmniej w pislandii. Nie ma jednak tego dobrego co by na lepsze nie wyszło, więc Roweromaniak nie mając do uwiecznienia peletonu ruszającego w objazd jeziora mógł PO RAZ PIERWSZY nakręcić filmik z powitania roku z samym sobą w roli głównej, co też z ochotą uczynił. Pogoda była dość ponura, a słoneczko ukazać się nie chciało. Był też niewielki mrozik, który pokrył Rusałkę ciniutką warstwa lodu oraz - co przyjemniejsze - zmroził na kamień błocko na ścieżkach dookoła jeziora masowo występujące.