Nowy Rok 2014 rozpoczął był Roweromaniak jak zwyczaj poznański nakazuje nad Rusałką, gdzie rokrocznie Rowerowe powitanie roku się odbywa. Pani Aura, chcąc zatrzeć złe wspomnienia swoich fochów, które za poduszczeniem warszawiaków podczas lodowego rzeźbienia w obecności artystów i widzów sobie stroiła, była w pierwszy dzień styczniowy wyjątkowo łaskawa: zesłała słoneczko przy nieomal bezwietrznej i bezmroźnej pogodzie, które to warunki cyklistom najbardziej odpowiadają. Cykliści doceniwszy wysiłki Pani Aury przyjechali licznymi grupami i, po bezskutecznym oczekiwaniu na teleizję, objechali jezioro dookoła dróżkami mniej rozmokłymi niż w roku ubiegłym, po czym powrócili na miejsce startu na toast oraz w nadziei, że telewizja jednak dotrze i rowerowy wyczyn noworoczny uwieczni.Roweromaniak na toasty i telewizję nie czekał i czy dojechała nie wie, gdyż pstryknąwszy własne fotki i nakręciwszy własne filmiki do dom powrócił, jako że w alkoholowych toastach, nawet szampanem wznoszonych, udziału nie bierze. W powitaniu uczestniczyło, podobnie jak rok wcześniej, kilkuset cyklistów, jednak start peletonu trwał krócej (o jedną trzecią), co sugeruje, że było ich nieco mniej, niż w roku 2013, do czego mogło się też przyczynić odwlekanie staru w (niespełnionej) nadziei na przybycie ekipy telewizyjnej - część rowerzystów wyruszyła wcześniej.