Za studenckich czasów Roweromaniaka była tutaj studencka noclegownia turystyczna, z której miałem przyjemność korzystać. W tym celu brało się od odpowiednich organów, ZSYP-u klucz, jechało do Piłki, drałowało z worem ok. godziny, i po uporaniu się z opornym zamkiem zostawało Panem na Kobuszu. Prądu nie było, gazu takoż (nikt nawet sobie nie wyobrażał, że mógłby być), za kibelek służyła sławojka, a woda była w studni. Paliliśmy drewnem w rozlatującym się piecu i zażeraliśmy się prawdziwkami. Czego nie przejedliśmy - suszyliśmy.| [Data utworzenia: brak informacji] |