x100-5.  Deszczowy biwak [24/10/2016]

Jesień 2016 nie była dla Roweromaniaka zbyt łaskawa: chłodna, mokra, mało grzybków; niemniej Roweromaniak nie przejmując sie zbytnio kaprysami Pani Aury jeździł dość sporo po lasach i zazwyczaj też w tych lasach nocował. Miał przy tym sporo szczęścia (i prognozę pogody w telefonie), więc deszcz go raczej omijał lub też padał w porze odpowiedniej, nie przeszkadzając zbytnio podczas biwaku i nie dając Roweromaniakowi okazji do przetestowania najnowszego antydeszczowego patentu: tropiku[1] uszytego już jesienią 2015 z tzw. plandeki, czyli plecionej folii polietylenowej podobnej nieco do tkaniny, z której wykonuje się podłogi namiotów, lecz cieńszej i lżejszej. I chociaż Roweromaniak rozpinał już tropik nad namiotem kilkukrotnie, niemniej tylko w razie czego lub co najwyżej przy niewielkim opadzie, więc zdolności konstrukcji do zapobiegania skutkom dużej ulewy nie znał. W nocy z 24 na 25 października, wreszcie poznał. Namiocik Roweromaniaka ma długość jakieś 160 cm (w poziomie podłogi), Roweromaniak zaś długość nieco większą, więc gdy wyciągnie się na posłaniu nogi albo wychodzą poza namiot (gdy jest rozpięty, albo napinają jego powłokę. Tej nocy namiot był rozpięty i nogi dotykały tropiku, niby-to nieprzemakalnego, jednak zaopatrzonego w zamek, który to zamek okazał się jak najbardziej przemakalny. Ponieważ Roweromaniak dotykł tropiku nie bosymi stópkami, lecz przez solidny, gruby, puchowy śpiwór, przemakanie zamka poczuł dopiero wtedy, gdy woda zaczęła mu chlupać w śpiworze. Szczęściem czterdziestoletni spiwór Roweromaniaka nie takie rzeczy już wytrzymywał, więc skończyło się na wykręceniu śpiwora, wytarciu wody i po zasłonięciu zamka workami foliowymi można było spać dalej, a na sen było jeszcze dużo czasu... Rano deszcz był łaskawy przestać padać na pół godziny tak, że mógł się Roweromaniak zwinąć bez przemoczenia wszystkich ciuchów. W wyjazdowych sakwach rowerowych jest wydzielona komora na namiot, więc można go przewozić wygodnie nawet gdy jest mokry, zatem dalsza podróż odbywała się co prawda w ulewie, niemniej bez większych problemów.
Po przyjeździe do domu Roweromaniak doszył do tropiku zakładki zabezpieczające zamek i obecnie czeka na możliwość przetestowania zmian, co jednak nie nastąpi wcześniej niż wiosną 2017: zimą pod namiot wyjeżdża Roweromaniak tylko podczas mrozu, przy odwilży wybierając nocleg pod dachem chociażby jakiejś wiaty.

Przypisy:
[1] Tropik ten jest przykryciem ratunkowym, nie przewidzianym przez konstruktora namiotu i nie używanym przez Roweromaniaka podczas pogody bezdeszczowej (służy wówczas za poduszkę): jak każda folia nie przepuszcza on również powietrza i pary wodnej tworząc w namiocie atmosferę podobną do panującej w wyziębionej łaźni parowej.

t1013. Deszczowy biwak