x020.  Blubr słoneczny [12/10/2008]

Żona Roweromaniaka łapie promyczki.
Ostatniej niedzieli (12 października 2008) widząc zaglądające w okno jesienne słoneczko, niczym nie przesłonięte i pięknie przygrzewające, jął był Roweromaniak namawiać Żonę Roweromaniaka, co by bicykl swój z ciemnej czeluści piwnicznej wydostać zwoliła i dosiadłszy go raczyła towarzyszyć mężusiowi swojemu na spacerku w rejon Łęgów Warciańskich zaplanowanemu. Żona Roweromaniaka namowom uległszy, w niezmiernie krótkim (jak na niewieście przyzwyczajenia) czasie do drogi się przygotowała i pojechaliśmy. Roweromaniak miał w zamiarze widoczki ze złotej polskiej jesieni obejrzeć i na fotkach zatrzymać, atoli nie do końca dane mu to było: Żona Roweromaniaka postanowiła bowiem łapać być może ostatnie tej jesieni słoneczne promyczki. W łapaniu tym okazała się tak wprawna, iż wkrótce po drugiej godzinie popołudniowej słoneczko uznało iż promyczków może mu wkrótce zabraknąć i poczuło się zmuszone kroki jakoweś ku ich ratowaniu przedsięwziąć. Takoż i uczyniło sprowadzając ciemną i niemile wyglądającą chmurę, która wkrótce promyczki zakryła. Roweromaniak wiedząc, że słoneczko może łapania promyczków nie darować i uprosić chmurę o deszczyk, odwrót zarządzić musiał: wszak oberwałoby się i jemu, chociaż niczemu winien nie był. Tak więc wkrótce powróciliśmy w domowe pielesze po przejechaniu ogromnej trasy, aż 11 km liczącej.
Gdy tylko Żona Roweromaniaka w domu się schroniwszy promyczków łapać już nie mogła, chmura odpłynęła w siną dal, co jest niepodważalnym dowodem faktu, iż jedynie dla ich ochrony przywołaną została.

0960D. W żółtych płomieniach liści