2430-1.  Festyn w muzeum [10/05/2008]

W małej wiosce zwanej Szreniawa jest ogromne muzeum, rolnictwu poświęcone. Muzeum owo od lat kilku słynie w okolicach stolicy Wielkiej Polski z licznych festynów w wiosenny i letni czas organizowanych. Roweromaniak sławę ową znając, a nadto zbyt zmęczonym będąc kilkudniową walką z potworami (co się na jego rzekomo rekreacyjnej działce rozmnożyły, o czym w czasie późniejsym opowie) aby dalszą wyprawę podjąć, umyślił jeden z takich festynów wraz z małżonką odwiedzić i słuszność sławy sprawdzić.
Okazja akurat się pojawiła, jednakoż Żona Roweromaniaka na wieść o czekającej ją przeraźliwej 13-kilometrowej drodze, którą bicyklem przebyć miała, zaniemogła w czas łykendu i Roweromaniak sam jechać musiał. Pomimo zmęczenia ową strasznę drogę przebył i na samo otwarcie pierwszego w dziejach Szreniawy festynu trzeźwościowego przybył (w 10. dniu maja a. d. 2008). Stosownych przemówień (szczęściem krótkich) wysłuchał, występy zespołu regionalnego przy Muzeum działającego oraz barda Piotra Nagiela (niegdyś w Oddziale Zamkniętym grającego) obejrzał, eksponaty w Muzeum zgromadzone starannie obfotografował i w końcu orzekł, iż SŁAWA MUZEUM ZASŁUŻONĄ JEST.
Transparent nad sceną głosił co prawda iż to festyn zielonoświątkowy trwa, jednak ten odbył się dopiero w dniu następnym - w sobotę hasłem było Potrafimy i możemy bawić się bez używek - i takoż używek nie było. Częstowano chlebem z gzikiem lub smalcem, kiełbasą z ogniska, ciastem, wodą (czystą, niegazowaną) i kawą (zbożową).
Woda zwała się Wirenka i miejscowi, strumień ten znający zastanawiali się, czy woda ta pobierana jest powyżej kolektora ściekowego, czy też niekoniecznie; były to jednak głosy tych co wodę pijają jedynie ognistą, zatem w kwestii wody źródlanej nic rozsądnego powiedzieć nie potrafią, zaś na festyn dla ludzi trzeźwych przybywać nie muszą.

1180A. Festyn w muzeum