2420-3.  Roweromaniak pożerca [02/05/2008]

Majowy łykend w Wolsztynie, rozdział 3.
Na placu zrobiło się tłoczno jak w banie jadącej do Wolsztyna w czas parady ciuchć; zbliżała się bowiem pora krojenia ciacha. Jeszcze tylko wymieniono z nazwy sponsorów oraz z nazwiska cukierników, co ciacho sporządzili (nagradzając ich dodatkowo dyplomem Akademii Mistrza), rozdano zaproszonym rajcom puszki dla potrzeb zbierania datków na zbożny cel i rozpoczęto kroić, roznosić, pchać się do ciacha, a szczęśliwcy - pierwsi w kolejce - pożerać. Roweromaniak pchać się nie lubi więc swoje odczekał: widząc ogrom ciacha o bezpieczeństwo swoich interesów spokojnym był zupełnie. Otrzymawszy niewielką (jak na ten dzień i to miejsce - ledwie ze dwa razy większą niż porcja w cukierni) porcję pierwszy głód zaspokoił i wybrzydzać zaczął domagając się repety w kolorze czerwonym, czyli kawałka koła ze zjadanej lokomotywy. Dostawa kółek do miejsca oczekiwania Roweromaniaka chwilowo zawiodła, więc czasu mając sporo rozglądać się począł, szczególnie za niewiastami ciacho roznoszącymi.
Były wśród nich również Panie Wychowawczynie z domu dziecka, dla którego pieniądze wśród gawiedzi zbierano; okazały się obrotniejsze od zbierających rajców, niezbyt się do tejże zbiórki przykładających; Roweromaniak sądzi, że Panie Wychowawczynie więcej dla swych podopiecznych groszy zebrać zdołały.
Wreszcie nadeszła dostawa kółek i Roweromaniakowi podano część kółka z dawna oczekiwaną. Było to pod koniec czasu przewidzianego na konsumpcję, więc porcje uległy zwielokrotnieniu; porcja ważyła zapewne ponad kilo i aby ją zjeść potrzebne było jakieś pół godziny. Wyżerka wystarczyła do końca dnia: obiad ani kolacyja tego dnia wzięcia nie miały zupełnie.

1081C. Roweromaniak pożerca