1410-3.  Św. Roch na plecach Mieszka spoczywający [30/09/2007]

Uciekający most, rozdział 3. Książę Mieszko słowa danego Rochowi dotrzymał i ominąć się pozwolił, chociaż odbywać się to miało z wielkim dla monarszej dumy uszczerbkiem: Roch nie tylko wywyższyć się ponad władcę musiał lecz również po plecach książęcych przeczołgać się winien. Władca zgodził się nawet na przejściową utratę części swoich atrybutów: lamp czterech, fragmentów balustrady (również czterech), nie wspominając już o trakcji tramwajowej. Nie chcąc jednak, aby licznie na przyczółkach zgromadzona gawiedź władcę w tak dwuznacznej sytuacji obaczyć mogła, opóźniał Mieszko całą operację tak, aby za światła dziennego się nie odbyła. Bez końca opóźniać jednak nie mógł - naraziłby na szwank swoją książęcą reputację. Tak więc kwadrans przed 22.00 zezwolił Rochowi wczołgać się na swe mocarne plecy nakazując mu jedynie, aby czołgał się wzdłuż filarów, a to dla zachowania mocarności tychże. Roch wczołgał się lecz, trudem zmożon, na środku mieszkowych pleców zległ i o odpoczynek do niedzieli rana poprosił. Tak też i się stało.
Roweromaniak starannie przygotowania do zamierzonej operacji obserwując właściwy jej czas przewidział i w odpowiednim momencie u stóp Mieszka się zjawił, o czym dobitnie zaświadczają wykonane zdjęcia.